Pręt i lina, strach i ból
Jam ci nienawiści król.
Krew i rany, krzyk i żerdź,
Będziesz błagać mnie o śmierć.
***
- Nie!
Cichy jęk wydarł się mimowolnie z jej
ust w tym samym momencie, w którym otworzyła oczy.
To
sen. To tylko zły sen. Koszmar. Nic więcej.
Znów go słyszała. Demoniczny wierszyk
wypowiadany jedwabiście miękkim, spokojnym głosem. Wierszyk, który wrył się w
jej pamięć na zawsze. Przetarła zaspane oczy. Za oknem panowała jeszcze
ciemność. Do jej pokoju wlewało się lekkie światło ulicznych latarni i neonów.
Wzięła kilka głębokich oddechów. Tylko
zły sen. Wszystko jest dobrze. Jesteś bezpieczna. Potrząsnęła głową, aby
pozbyć się z wyobraźni złowieszczego blasku piwnych oczu. Spojrzała na budzik
stojący koło łóżka. Wskazywał piątą pięćdziesiąt trzy. Widziała, że nie ma
sensu kłaść się na pół godziny bo i tak nie byłaby w stanie spokojne zamknąć
oczu. Postanowiła więc wstać i zająć myśli zwykłymi codziennymi czynnościami.
Wstawiła na gaz czajnik i włączyła po
cichu radio, po czym udała się do łazienki. Po szybkiej porannej toalecie
wróciła do kuchni. Woda w czajniku z zepsutym gwizdkiem akurat zaczęła
bulgotać, więc zalała sobie kawę po czym otworzyła lodówkę w poszukiwaniu
czegoś na śniadanie. W radiu leciały poranne wiadomości, których zwyczajne zakończenie
o tej godzinie stanowiło pasmo zapowiedzi wydarzeń kulturalnych.
- Do kin wchodzi nowy film Alana Saida
„Korowód trumien”, na który wszyscy fani reżysera z niecierpliwością czekają.
Jeżeli chodzi o imprezy muzyczne, na które w najbliższym czasie warto się
wybrać, zdecydowanie możemy polecić zbliżający się koncert Stinga – muzyka,
którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Jego koncert będziecie mogli zobaczyć w
Grand Palais już dwudziestego ósmego
października, czyli w ten wtorek o godzinie dwudziestej. Kolejnym koncertem,
który warto polecić jest zbliżający się występ amerykańskiego zespołu Thirty
Seconds To Mars. Grupa z Jaredem Leto na czele, która we Francji ma sporą
rzeszę fanów wystąpi w najbliższym czasie dwa razy. Pierwszy koncert odbędzie
się drugiego listopada na Stade de France, a kolejny dzień później w tym samym
miejscu. Wszystkich serdecznie zapraszamy. Tyle z wiadomości kulturalnych.
Po tej szybkiej
wypowiedzi nastąpiła krótka prognoza pogody dla Paryża na nadchodzące dni, w
której zapowiadano ciepły, słoneczny tydzień, prawdopodobnie ostatni tak ciepły
w tym roku. Berenika pochylała się nad rondelkiem i pilnując, aby mleko nie
wykipiało zastanawiała się nad nadciągającym tygodniem. Skoro miał to być
ostatni tak ciepły tydzień miło byłoby gdzieś wyskoczyć, zanim zaleją ich
hektolitry deszczu, a palce będą odmarzać na mrozie. Mleko zaczęło się gotować,
więc wsypała do niego płatki owsiane i przygotowane wcześniej bakalie. Gdy
uznała owsiankę za gotową zestawiła ją z ognia i spojrzała na zegarek.
Dochodziła szósta dwanaście. Przelała małą porcję śniadania do miseczki i
postawiła na niewielkim stoliku przy oknie, po czym skierowała się ku
malutkiemu pokoikowi.
Całe mieszkanie
Bereniki mieściło się na poddaszu jednego ze starych domów w blokowiskach w
centrum miasta i było bardzo małych rozmiarów. Aneks kuchenny składający się z
małej, zazwyczaj bardziej pustej niż pełnej lodówki, dwóch zniszczonych szafek
i wysłużonej kuchenki na gaz połączony był z pokojem, który służył jako salon,
pokój gościnny i przedpokój jednocześnie, chociaż i ten był nikczemnych
rozmiarów. Łazienka mieściła w sobie prysznic, kilka ściennych półek, muszlę
klozetową i niewielki zlew, a i tak wolnej przestrzeni było w niej tyle, że
trzeba było uważać, aby niczego nie strącić z półek łokciami podczas okręcania
się wokół własnej osi. Dwa pokoje raczej przypominały schowki na miotły i mopy
niż sypialnie, za które służyły. W jej własnej stało się wąskie łóżko,
dosunięte do jednej ze ścian tak, aby można było poruszać się pomiędzy nim a
szafą, nic więcej się tam nie mieściło. Druga sypialnia była trochę większa,
miała dwa okna, małe biureczko i szafę. W tym pokoju znajdował się największy
skarb Bereniki.
Dziewczyna otworzyła
cicho drzwi, przeszła przez niewielki pokój i pochyliła się nad łóżkiem.
Odsunęła delikatnie niebieską kołdrę i w nikłym świetle dobiegającym z kuchni
jej oczom ukazały się lśniące, czarne jak noc włosy. Uśmiechnęła się i
pochyliła jeszcze bardziej, aby złożyć miękki pocałunek na tych włosach, które
tak kochała. Na ten gest usłyszała niewyraźne stęknięcie i głowa, jako jedyna
widoczna część ciała odwróciła się ukazując jej najpiękniejszą twarz na świecie
wykrzywioną porannym grymasem niezadowolenia.
- Czas otwierać
oczka. – powiedziała szeptem odgarniając przydługie włosy zasłaniające
zarumienione policzki. W odpowiedzi usłyszała kolejne niewyraźne stęknięcie, a
grymas niezadowolenia powiększył się.
- Nie chcesz wstawać?
– stęknięcie mające oznaczać nie. - No dobrze. To śpij. – lekki uśmiech na
drobnych, bladych ustach. - Sama zjem tą owsiankę, którą tak uwielbiasz, a
która stoi na stole w kuchni.
Na te słowa jej niebieskie oczy zmierzyły się z czarnymi jak węgle tęczówkami, które ukazały się, gdy osłaniające je powieki i gęste, długie rzęsy uniosły się gwałtownie ku górze.
Na te słowa jej niebieskie oczy zmierzyły się z czarnymi jak węgle tęczówkami, które ukazały się, gdy osłaniające je powieki i gęste, długie rzęsy uniosły się gwałtownie ku górze.
- Owsianka? – zapytał
cichy, zaspany i jeszcze lekko zachrypnięty głos.
- Yhm. To co?
Wstajesz? – pochyliła się jeszcze raz, tym razem składając pocałunek na jasnym
czole po czym pewna sukcesu w budzeniu, podeszła do małego okna i rozsunęła
ciężkie zasłony pozwalając blademu, porannemu słońcu zalać wnętrze pokoiku i
spowodować zmrużenie czarnych oczu.
- Lepiej się
pospiesz, bo ci wszystko zjem. – powiedziała z uśmiechem wychodząc z pokoju.
Jednak nie doszła nawet do stołu, gdy mała postać w samych spodniach od pidżamy i czarną burzą włosów w porannym nieładzie wyprzedziła ją wskakując na swoje krzesło.
Jednak nie doszła nawet do stołu, gdy mała postać w samych spodniach od pidżamy i czarną burzą włosów w porannym nieładzie wyprzedziła ją wskakując na swoje krzesło.
- Ale pysznie
pachnie! – zawołał wesoło czterolatek.
- A jak pysznie
smakuje!
- Pyszniasta
pyszność!
- Cóż za neologizm
panie Zert! – powiedziała z uśmiechem Berenika, poprawiając poplątane włosy na
drobnej główce. W odpowiedzi dostała piękny uśmiech ukazujący drobne, białe
ząbki.
- Co to neologizm? –
zapytał chłopiec marszcząc czoło.
- Inaczej
słowotwórstwo. Czyli tworzenie nowych wyrazów. Rozumiesz?
- Tak. – uśmiechnął
się delikatnie. - Mamuś. Mogłabyś mi dać łyżkę. Proszę.
Wyjęła z szuflady
niebieską, plastikową łyżkę i podała chłopcu, po czym usiadła na krześle na
przeciwko.
- Gotowy do szkoły?
Plecak spakowany? Lekcje odrobione?
- Tak. – czarne oczy
wywinęły koziołka dając jej do zrozumienia, że te pytania są zbędne, bo
przecież jest dużym chłopakiem, który zawsze jest gotowy do szkoły.
- No dobrze. A co ci
zrobić do szkoły do jedzenia?
- Kanapkę.
- A z czym?
- Z … yyy. Z serkiem.
I z czekoladą.
- Dwie?
- Nie. Jedną.
- Jedną z serkiem i z
czekoladą? Jesteś pewien?
- Tak. – głos miał
pełen stanowczości, więc Berenika wzięła się za robienie kanapki z serem i
czekoladą. Zaczęła się już przyzwyczajać do dziwnych upodobań smakowych swojego
syna.
- Mamuś?
- Słucham Charlie.
- Słyszałaś, że w
Paryżu mają grać Marsi?
- Mówili rano w
radiu. – już wiedziała co zaraz nastąpi. Nienawidziła mu odmawiać czegokolwiek.
Ale po prostu nie była wstanie wyskrobać takiej sumy pieniędzy, żeby starczyło
na koncert jego ulubionego zespołu.
- A moglibyśmy pójść?
– nie musiała się nawet odwracać, żeby wiedzieć jak teraz wyglądają te czarne
oczy. Pełne nadziei i prośby.
Złożyła kanapkę i
zapakowała do pudełka na śniadanie, po czym powoli odwróciła się do synka.
- Przepraszam
kochanie. Ale nie możemy teraz iść, bo nie mamy tyle pieniążków. Innym razem
spróbujemy, ok? – pochyliła się do niego przez stół.
Czarne oczy
posmutniały i skupiły się na owsiance, a czupryna lekko poruszyła się dając
znać, że chłopiec kiwa głową na zgodę.
Charlie jak na
czterolatka był wyjątkowo mądrym chłopcem. Rozumiał wiele rzeczy, które ciężko
byłoby wytłumaczyć dziesięciolatkowi i miał niesamowitą zdolność dostrzegania tego,
czego inni z reguły nie zauważają. Potrafił sam zorganizować sobie czas i
szukać rzeczy, które by go ciekawiły, jak na przykład ten zespół. Dziewczyna do
tej pory nie wiedziała skąd on go w ogóle zna i w pewien sposób ją to
niepokoiło, a w pewien cieszyło. Dodatkowo był niesamowicie pilnym i żądnym
wiedzy uczniem. Tak bardzo ciągnęło go do wiedzy, że kiedy chodził do
przedszkola po pół roku został przeniesiony do normalnej szkoły i jako
trzylatek uczył się z pięciolatkami. Teraz był w drugiej klasie i był o wiele
lepszy niż większość jego kolegów. Berenika czasem bała się, jak poradzi sobie
z jego niewątpliwie rozwijającym się geniuszem i czy będzie w stanie zapewnić
mu odpowiedni rozwój. Pieniędzy nie zarabiała za wiele, a dobra szkoła
kosztuje. Nie była w stanie zapewnić mu żadnych dodatkowych zajęć rozwijających
i choć starała się sama krzewić jego zainteresowania, była zbyt zapracowana na
dwóch etatach, aby spędzać z nim tyle czasu ile by chciała.
- Hej, kruczku. –
powiedziała delikatnie, na co czarne oczy spoczęły znów na jej twarzy, choć
smutek z nich nie zginął. – Dzisiaj ma być ładna pogoda. Co byś powiedział na
pączki i spacer po południu?
Delikatny uśmiech
trochę rozjaśnił tę drobną, bladą twarzyczkę. – Zjadaj.
Po dokończonym
śniadaniu nastąpiło szybkie mycie zębów i buzi, ubieranie, pakowanie i wiązanie
nieszczęsnych sznurówek. W efekcie o godzinie za pięć siódma Berenika i jej
synek schodzili stromymi schodami na parter. Wychodząc na słoneczny dziedziniec
kamienicy na ustach Charliego gościł już zwyczajny uśmiech, więc i jego mama
stała się spokojniejsza.
___
Raz, dwa, trzy - próba mikrofonu. :)
Enjoy :)
xx
Raz, dwa, trzy - próba mikrofonu. :)
Enjoy :)
xx
<3
OdpowiedzUsuńXX,
-J
Pięknie zaczynasz. Te poranne pobudki są mi aż za dobrze znane z czasów, kiedy chodziłam do przedszkola :) Tylko, ze zamiast owsianki zawsze czekały na mnie płatki z mlekiem. Genialnie wyszła ci więź matki z synem - jest bardzo naturalna, a Charlie przezabawny :) To wszystko jest takie... ludzkie. Berenika nie narzeka na swoją sytuację, ale widać, że jest jej ciężko. A synek to dla niej największy skarb. Nie mogę się doczekać następnej części, więc od razu zacznę czytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
pakuti