poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Remember me and smile, for it's better to forget than to remember me and cry.


Dearly beloved.



Długo myślałam nad tym co mam tu teraz napisać. Słowa chyba nigdy nie przychodziły  mi z takim trudem. Zrezygnowałam jednak z tanich wymówek, jak również z tych pełnych polotu i fantazji. Postanowiłam napisać prawdę. A to jest najtrudniejsze. Nie dlatego, że muszę ją postawić w kontraście z kłamstwem, bo tego ta strona nigdy nie widziała. Najtrudniejsze, gdyż dla mnie również zwyczajnie smutne i śmiem zaryzykować stwierdzenie, że trudniejsze nawet niż dla was. 





Do rzeczy.

Z bólem w sercu muszę stwierdzić, że historia Bereniki, Charliego, Jareda, Shannona, Constance i wszystkich, którzy w ich życiach do tej pory się pojawili musi tutaj się zatrzymać. Tak. Zatrzymać. Nie zakończyć. Nie potrafię odnaleźć się w tej historii. Muszę od niej odpocząć, zmienić klimat. Nie odrzucam pisania na dobre, ale po prostu potrzebuje trochę innego otoczenia. Nie wiem od czego to zależy tak na prawdę. Od momentu w moim życiu, który nie jest łatwy? Od zakończenia pewnej epoki? Od rozliczenia z przeszłością, które było czynnikiem budującym moją osobę w nowym kierunku? Od rzeczy których nie udało mi się osiągnąć i które zdobyłam? Może od zwykłego zmęczenia materiału? Może od marzeń z którymi ciąglę się mijam? A może wszystko na raz. Nie wiem, na prawdę. Ta historia była moją ucieczką, może tak jak niektórych z was. Światem do którego uciekałam, choć wcale nie był lepszy. Ale dawał nadzieje. Przynajmniej mi... 
Wiem, naprawdę wiem jak to jest czytać taką notkę na blogu, który się przynajmniej trochę lubi, do którego się przywiązało. Jakby ktoś odciął ci dopływ tlenu. Pozbawił pewnego otoczenia które było idealnie kompatybilne z twoim życiem. I jest mi okropnie przykro i czuje się jak ostatnia suka i szmata bladź, że muszę to napisać. Jednak stwierdziłam, a bliska mi osoba (która zresztą nie raz widłami zaganiała mnie do pisania tej historii) to potwierdziła, że lepiej nie dodawać nic niż wciskać wam przemocą coś pisanego na siłę, bo to nie będzie dobre do czytania, po prostu. A ja jako autorka nie chcę wam dawać nic, czego nie uważam za co najmniej dobre. Czuję się jakbym oszukała i siebie i was. Tym bardziej, że byliście zawsze ze mną i komentowaliście moje wypociny co dawało mi zawsze ogromnego kopa. Ale tak musi być. Przynajmniej na razie. Mam nadzieję, że jednak mi wybaczycie i że kiedyś jeszcze coś tu napiszę. Nie pytajcie kiedy, bo nie  mam pojęcia. Ale powtarzając za Donną Hatch: “for every goodbye, God also provides a hello”. 

Jak wspomniałam - z pisania nie rezygnuję. Mam w głowie pomysł na coś w innym kontekście, bardziej otoczonego zapachem herbaty i świeżo drukowanego papieru, wybijającego się zza hałasu kropel dudniących o szybę. Może trochę mniej mrocznego, bardziej klasycznego... Sama nie wiem do końca, jak to ja - dowiem się jak to napiszę.
Jeżeli jednak będziecie chcieli przeczytać coś, co wychodzi spod moich rozklekotanych klawiszy na starym laptopie, a co będzie w klimacie innym niż świat Leto - powitam was z balonikami i zgrzewką wódki ciastem czekoladowym u progu. Na pewno dowiecie się o tym przez twittera, gdzie może ostatnio nie pojawiam się zbyt często ale na pewno dam znać, że coś dla was mam wierząc, że pocztą retweetową poleci to dalej. A jak nie będę dawać tam długo znaku życia to zawsze możecie zerknąć na instagrama (soullessrocket) czy studia na PG jeszcze mnie nie wykończyły. 

Z ciężkim sercem piszę więc:
Do napisania. 

“Never say goodbye because goodbye means going away and going away means forgetting.” 
J.M. BarriePeter Pan

niedziela, 29 czerwca 2014

015.

Berenika wytarła twarz ręcznikiem i spojrzała na swoje odbicie w lustrze zawieszonym nad umywalką w łazience Constance. Wystające kości policzkowe pokrywała wydawałoby się cienka powłoka ziemistej skóry, która przybierała kolor ciemnego grafitu w wewnętrznych kącikach zapadniętych oczu. Wiedziała, że źle wygląda. Jeszcze gorzej się czuła od dłuższego czasu, ale za nic nie mogła o tym powiedzieć Jaredowi, choć ten uważnie ją obserwował. I tak przyprawiła ich o ogrom zmartwień, nie chciała tego pogarszać. Dlatego też nie powiedziała mu o dodatkowej pracy, którą wzięła jeszcze przed świętami, a z której i tak została zwolniona, gdy przez dwa dni się w niej nie pojawiała, bo leżała w szpitalu. Oparła się obiema rękami o umywalkę bo czuła, że nogi pod nią robią się coraz słabsze. Ostatnie miesiące były katorgą. Ceny poszły do góry, a płace w dół. Pracując w klubie i restauracji ledwo dawała radę zarobić na jedzenie i rachunki, a i tak telewizor praktycznie nie grał w celu oszczędzenia prądu. Miała kupić Charliemu nową kurtkę na zimę, ale opłaty za ogrzewanie też poszybowały do góry i nie miała za co. Doszło do tego, że sama praktycznie nic nie jadła, a jeżeli już to coś skubniętego ukradkiem w restauracji albo jakąś kanapkę w biegu w clubie. Ale nie chciała żeby Charliemu w żaden sposób czegoś zabrakło. Rósł i potrzebował jak najwięcej witamin i zdrowego jedzenia. Musiała zatrudnić opiekunkę, bo pani Morrison była bardzo słaba. Wyrzucała sobie, że nawet nie ma czasu do niej zajrzeć. Ból w plecach nasilił się od kilkugodzinnego stania za barem w weekendy i dwa do tej pory wolne wieczory. Synka widywała tylko w nocy kiedy wracała z pracy. Często po zamknięciu drzwi mieszkania zrzucała kurtkę, siadała obok niego na jego łóżku i zaczynała ronić łzy bezsilności i zmęczenia. W końcu przytulała go do siebie, powtarzając, że nigdy nie przestanie i zasypiała obok niego. Teraz miało być tylko gorzej. Kilkanaście minut wcześniej dostała telefon z restauracji, że jeżeli nie pojawi się jutro w pracy zostanie zwolniona, bo tak dalej być nie może. Była przerażona. Traciła właśnie główne źródło dochodu.
- Berenika. Wszystko w porządku? – cichy głos Constace uprzedzony delikatnym pukaniem do drzwi wyrwał ją zamyślenia.
- Tak, tak. Już wychodzę. – Wyprostowała plecy, krzywiąc się z bólu i na chwiejnych nogach wyszła z łazienki.
Obdarzyła wymuszonym, słabym uśmiechem zatroskaną panią Leto.
- Źle wyglądasz. Dobrze się czujesz?
- Tak. Jest ok. Niech się pani nie martwi.
- Constance. Mówiłam ci już. – uśmiechnęła się siwowłosa.
- Tak, przepraszam. Jakoś nie mogę się przestawić.
Przeszły do salonu gdzie Berenika z ulgą usiadła na kanapie.
- Zaraz pojadę po Charliego. Jared pisał chwilę temu, że wyjeżdża od ciebie więc powinien za moment być. – powiedziała do niej Leto i ruszyła do przedpokoju, żeby się ubrać.
Berenikę ukłuła niemoc. Było jej zwyczajnie głupio, że ci ludzie tak jej pomagają. Nie znają jej tak naprawdę, a mimo to są dla niej tak ciepli i mili. O wiele bardziej niż jej własna rodzina. A ona nawet nie ma im się jak odwdzięczyć. Chciała po raz milionowy podziękować ale zanim zdążyła otworzyć usta drzwi do mieszkania się otworzyły i do środka wszedł Jared z ogromną torbą podróżną zapakowaną do cna.
- Ciao bella. – powiedział całując mamę w policzek po czym przeszedł do salonu nie zdejmując butów. – Jedziesz po Charliego?
- Tak. Dokumenty w samochodzie? – zapytała biorąc od syna kluczyki.
- Tak. W schowku.
Constance bez słowa wyszła. Jared zaczął się rozbierać.
- Jak się czujesz? Zjesz coś może?
- Dopiero wszedłeś do domu. W sumie to ja ci powinnam zadać to pytanie.
- Czuję się świetnie i nie, nie jestem głodny, dzięki że pytasz – wyszczerzył się do niej podchodząc do kanapy.
- Żałuj. Właśnie straciłeś ostatnią szansę na przyrządzenie czegokolwiek przez tak świetnego mistrza kuchni jakim jest moja skromna osoba.
- Cóż, wciąż pamiętając o opium chyba nie będę bardzo żałował.
- Twoja strata. – uśmiechnęła się lekko odrywając wzrok od niewyobrażalnie niebieskich tęczówek.
Chciała się podciągnąć trochę do góry na kanapie ale poczuła, że jej ręce są zbyt słabe by się na nich podeprzeć. Starała się nie skrzywić.
- Może kiedyś zmienię zdanie. Jak na przykład będę miał dość tego świata.
- Dobry pomysł. Bo od mojego jedzenia można umrzeć z rozkoszy podniebienia.
- Ładny rym. Jak kiedyś nie będę mógł napisać niczego sensownego to się odezwę.
- Jak widać jestem wszechstronna.
- Zdecydowanie.
- Wątpisz?
- Fizyki kwantowej nie znasz. To już pewne ograniczenie, które może cię wykluczyć z grona ludzi wszechstronnych.
- Tak się składa, że znam, przynajmniej w podstawach. – uśmiechnęła się do niego chytrze.
- Serio?
- Chodziłam do bardzo dobrych szkół, nie zapominaj. I zdecydowanie mam umysł ścisły. I! Zawsze ciągnęło mnie do wiedzy.
- Ale że fizykę kwantową?
- W podstawach.
- Uwierzę ci na słowo. Wszystko ok?
Chyba jednak nie maskowała tak dobrze grymasu bólu jaki pojawił się na jej twarzy, gdy plecy znów zaczęły dawać o sobie znać.
- Tak.
- Kłamiesz. – Jared pochylił się nad nią. – Chcesz wstać?
- A niby skąd wiesz, że kłamię?
- Bo zbladłaś, o ile to w ogóle możliwe, jeszcze bardziej.
- Nic mi nie jest.
- Chcesz wstać? – wyciągnął do niej rękę.
- Dam radę. – odpowiedziała po chwili i zaciskając obie ręce na poręczy kanapy zaczęła się podnosić. Po chwili stanęła dość niepewnie na własnych nogach. – No, to chodź do kuchni. Pokażę ci, że jestem mistrzem w swoim fachu.
Uśmiechnęła się i ruszyła przed siebie. Do kuchni doszła opierając się o ściany. Jared westchnął ciężko i ruszył za nią.
- Chcesz teraz gotować?
- A co, jesteś już pełen dziewiczej krwi swoich zwariowanych fanek?
- No właśnie. Trafiłaś w sedno. Po drodze złapałem sobie dwie.
- U. Aż dwie. Jesteś w formie. – oparła się o stół.
- Jestem z tej okazji w dobrym humorze więc mogę zrobić ci herbatę.
- A poproszę.
- No to ty lepiej usiądź. – powiedział, a gdy spojrzała na niego spode łba dodał. – Stoisz mi na drodze.
Berenika westchnęła i opadła na kuchenne krzesło z rezygnacją.
- Nie krzyw się tak. Zmarszczek dostaniesz. A w tak młodym wieku to szkoda by było.
- Coś o tym wiesz?
- Ja nie mam zmarszczek. Krew dziewic, pamiętasz.
- To chyba jednak kwestia genów. Stwierdzam to na podstawie idealnej cery twojej mamy.
- Ale krew dziewic naprawdę pomaga.
- Tylko mi nie mów, że twoja mama też ją pije!
- Jak z Shannonem zostanie nam za dużo towaru to jej podsyłamy. – uśmiechnął się niewinnie.
Berenika wywróciła oczami i skrzywiła się lekko na samą wizję takiego „polowania”.
- Znów się krzywisz.
- Niechcący wyobraziłam sobie ciebie nago. – powiedziała z przekąsem.
- I jak? – zapytał z szerokim uśmiechem.
Spojrzała na niego, zmierzyła go wzrokiem zupełnie oscentacyjnie od góry do dołu po czym skrzywiła się jeszcze bardziej.
- Tragedia.
- No wiesz! Miliony kobiet na tym świecie marzą o tym żeby być teraz na twoim miejscu…
- Chyba miliony małolat. – wtrąciła.
- … a co dopiero rozmawiać o moim wspaniałym ciele w kompletnej nagości! A ty tak śmiesz kpić sobie!
Berenika wyciągnęła rękę do klamki okna przy którym siedziała. Mina Jareda zamieniła się od razu z rozbawionej na zatroskaną.
- Duszno ci?
- Co? Nie. Otwieram okno, bo twoje ego przestaje się mieścić w tym mieszkaniu i chce mu zrobić trochę miejsca. – tym razem to ona przybrała jak najpoważniejszy i najniewinniejszy wyraz twarzy.
-Pf. Zabawne. – prychnął, choć powróciła mu wesołość. Odwrócił się do czajnika i zalał wodą kubki z herbatą. - Ja się tu martwię a ty…
- To przestań.
- Znów zaczynasz?
- Co zaczynam?
Jared westchnął i odwrócił się twarzą do przyjaciółki.
- Użalać się nad sobą. – powiedział cicho patrząc jej w oczy.
- Nie użalam się nad sobą!
- Użalasz, użalasz.
- Wcale nie!
- „Nie mam się jak odwdzięczyć. A ty jesteś taki dobry. A ja nic nie mogę zrobić. Będę się biczować i linczować, może to coś da!”. – Jared zaczął naśladować jej głos i akcent. - Nie możesz po prostu przyjąć, że tak robią przyjaciele, a na pewno tak robię ja, to jest POMAGAM, ludziom, na których mi zależy? Tak mnie wychowano. Nie chcę nic od ciebie w zamian. Tylko tyle.
Zapadła cisza. Patrzyli się sobie w oczy, jedno z łagodnością drugie z zażenowaniem i resztką buntu. Jedyny dźwięk jaki ich otaczał wydawał tykający na ścianie zegar i burcząca delikatnie sprężarka lodówki. Po oświetlonej bladym styczniowym słońcem kuchni roznosił się zapach świeżej herbaty i bazylii, która stojąc na parapecie wydawała się wręcz desperacko wyciągać swoje liście w stronę promieni słonecznych. Berenika w końcu spuściła wzrok na swoje dłonie złożone na blacie stołu. Zaczęła bawić się śliskim materiałem niebieskiego obrusu.
- Przepraszam. – powiedziała po chwili.
- Nie ma za co. – odpowiedział jej delikatnym głosem Jared, po czym postawił na stole kubki z herbatą i sam usiadł naprzeciwko dziewczyny.
- Dzwoniłaś do pracy? Mówiłaś im o zwolnieniu?
Berenika nie odpowiedziała. Podniosła wzrok na chwilę po czym przysunęła sobie kubek z herbatą i oplotła go dłońmi. Było jej cały czas zimno.
- Yhm. – mruknęła po chwili.
- Yhm. I co?
- Nic. – wzruszyła ramionami.
- Berenika.
Czy on był chodzącym wykrywaczem kłamstw, czy ona była tak beznadziejna w tej subtelnej sztuce mydlenia oczu? Podejrzewała, że raczej to drugie.
- No nic. Wszystko załatwione.
- Proszę cię, tylko nie kłam. – westchnął.
Podniosła na niego wzrok przygryzając od środka policzek.
- To oni do mnie… - ale nie zdążyła skończyć zdania, bo drzwi mieszania otworzyły się i przypadło do niej niemalże od razu małe ciałko z czarną czupryną.
- Mamuś!
- Cześć królewiczu! Jak w szkole?
- Nudy, pracowaliśmy dzisiaj cały dzień w grupach nad jakimiś malowidłami, a ja niewiele mogłem zrobić bo oni wymyślili coś dziwnego, a mi się to w ogóle nie podobało, bo pani nam kazała żeby było coś o zwierzętach, a ja chciałem namalować Po i Rico, a oni powiedzieli że będą koty i psy bo Po i Rico są wymyśleni nie prawdziwi, ale ja powiedziałem, że to zwierzęta i Clarie też chciała tylko że Modliszkę albo Myszkę Miki ale oni namalowali te psy to ja powiedziałem, że namaluje sam ale pani powiedziała, że na jednej kartce ma być co cała grupa ustali i nie mogłem ale Clarie też nie mogła wiec siedzieliśmy z boku i patrzyliśmy jak oni te koty malują.
- No to faktycznie nudy. Dawaj no tą kurtkę. Nie zdjąłeś butów i teraz trzeba będzie wycierać podłogę.
- Nie, bo jechaliśmy samochodem i są czyste. Cześć Jared.
- Hej Charlie.
- A jak ty się czujesz mamuś?
- Dziękuję, dobrze. – uśmiechnęła się całując go w czoło.
- Charlie, jesteś głodny? – zapytała Constance wchodząc do kuchni.
- Jak wilk! – krzyknął chłopiec przedłużając w charakterystyczny dla siebie sposób samogłoskę.
- A co by ten mój wilczek chciał zjeść, hm? – uśmiechnęła się pani Leto mierzwiąc chłopcu czuprynę.
- Pomidorową! – chłopiec wyrzucił z entuzjazmem zaciśnięte piąstki w górę.
- Da się zrobić.
Constance zabrała się robienie zupy. Charlie tym czasem z zapałem opowiadał mamie i Jaredowi o tym co działo się w szkole. Zanim jeszcze zupa była gotowa w mieszkaniu pojawił się Shannon z propozycją wypadu do aquapraku zaraz po obiedzie. Charlie przyjął ten pomysł z wielkim entuzjazmem i razem z Jaredem i jego bratem zaczęli przekonywać panią Zert. W końcu stanęło na tym, że Charlie z Shannonem, Constance, Emmą i Jamiem z ekipy Marsów pojadą na basen, a Jared i Berenika zostaną w domu. Wokalista chciał, żeby mały się rozerwał i żeby nie obserwował swojej mamy w takim stanie. Zresztą Berenika i tak udawała przed małym, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Leto widział ile cennej energii ją to kosztowało. Gdy obiad był zjedzony, ręczniki zapakowane starszy z braci wraz z matką i Charliem rozmawiając wesoło opatulili się w ciepłe kurtki i żegnając Jareda i Berenikę opuścili mieszkanie.
- Chcesz jeszcze zupy? – Leto wszedł do salonu gdzie siedziała dziewczyna.
- Nie, dzięki. Jestem pełna. – uśmiechnęła się słabo nie otwierając przymkniętych oczu.
- A herbatę?
- Eh Jared. -  westchnęła uśmiechając się. – Nie, dziękuję.
Jared wywrócił oczami i usiadł na fotelu stojącym obok kanapy, który zajmowała Zert.
- To co będziemy robić?
- A co chcesz robić?
- Pogadać. A właściwie dokończyć rozmowę. - Berenika skrzywiła się. – Mówiąc o zmarszczkach byłem całkiem poważny.
- Nie boje się niedoskonałości skóry. – zaśmiała się otwierając oczy.
- Nie wierzę.
- Dlaczego?
- Jesteś kobietą. Kobiety podobno mają fioła na tym punkcie, jak głosi legenda.
- To jedynie legenda.
- W każdej legendzie jest ziarnko prawdy. – powiedział Jared wybitnie mędrkowym tonem unosząc w górę wskazującego palca w celu nadania dramatyzmu swojej wypowiedzi.
- W takim razie jestem wyjątkiem od reguły. Nie przejmuje się swoim wyglądem. Mam większe problemy na głowie. – zamknęła ponownie oczy  i podciągnęła nogi na kanapę. Jared zauważył, że lekko zmarszczyła brwi, pomiędzy którymi pojawiła się drobna zmarszczka.
- A właściwie dlaczego nie?
- Bo to bezcelowe i ponieważ nie mam czasu jak już zdążyłam nadmienić.
- Aha. Rozumiem że do „nie przywiązywania wagi do wyglądu” zaliczasz też nieprzywiązywanie wagi do jedzenia. Czegokolwiek.
Jego ton głosu celowo był prowokujący, podobnie jak uniesiona lekko brew. Chciał ją zdenerowować, wyprowadzić z równowagi, zirytować – cokolwiek. Byle zaczęła okazywać emocje inne niż skruchę, smutek i zatroskanie. No i chciał się dowiedzieć na czym stoją. Bo że Berenika nie ma w ogóle lub prawie w ogóle pieniędzy zdążył się domyśleć. Ale trochę dręczyło go to, że przecież Charlie nie wygląda na zabiedzonego, a już na pewno nie tak bardzo jak jego mama. Gdzieś po głowie obijało mu się słowo ‘anoreksja’ i sam nie wiedział co o tym sądzić. Bo choć wydawało mu się to z jednej strony absurdalne, z drugiej nie mógł się wyzbyć strachu. Za dużo, zdecydowanie za dużo przypadków anoreksji wśród znajomych i przyjaciół znał. Za dobrze znał jej skutki i efekty żeby nie brać jej pod uwagę patrząc na Berenikę. Zmarszczka między brwiami pogłębiła się, ale dziewczyna nic nie powiedziała.
- W sumie wyglądanie jak ludzki szkielet jest w modzie.
- Sam nie wyglądasz wiele lepiej. – burknęła.
- Kiedy ostatni raz spoglądałaś w lustro?
- Nie mam po co.
- A tak. Zapomniałem. Nie dbasz o to.
- O co ci chodzi? – westchnęła patrząc na niego z nutką irytacji.
- O to czy przypadkiem nie robisz z siebie wieszaka na własne życzenie. – spojrzał jej prosto w oczy.
Wiedział, że z nią trzeba prosto i krótko. Potrafiła odciągać go od każdego tematu i jak chciał się czegoś dowiedzieć musiał być stanowczy i bezpośredni. To nie była ich pierwsza poważna rozmowa, ale pierwsza tak delikatna w swojej otwartości. Jared musiał wyczuć granicę, moment w którym Berenika ucieknie przed nim, schowa się za swoim murem. Bał się tego i nie chciał. Wiedział jak wiele siebie mu pokazała. Ale wciąż jeszcze mur stał, a ona choć po jego stronie ściany stała wciąż plecami oparta o nią, gotowa do ucieczki. Niczym mała, biedna dziewczynka w brudnej sukience, pobita, zmarznięta i głodująca ale wciąż kierując się instynktem jedynie spogląda na wyciągniętą przyjaźnie dłoń. Teraz, widział to w jej oczach, wdrapała się na szczyt i tam się przyczaiła gotowa uciec.  Spoglądała na niego swoimi jasnymi oczami z mieszanką irytacji i złości na twarzy. Po chwili jednak jej rysy złagodniały.
- Nie. Ale rozumiem twoją troskę. I dziękuję.
Dziewczynka przewiesiła nogi przez mur i patrzyła na niego z lekkim uśmiechem, jednak wciąż czujnie.
Kiwnął głową wciąż patrząc jej w oczy.
- To co z tą pracą?
Znów posmutniała.
- Nie ma sensu kłamać?
- Najmniejszego.
Westchnęła i poprawiła kosmyk, który uciekł jej z kucyka.
- Powiedzieli, że jeżeli jutro się tam nie pojawie to mnie wyleją.
Tym razem to Jared się skrzywił. To była praca, która gwarantowała im przeżycie. I to dosłownie. Nie mogą tak robić! Przecież ma zwolnienie lekarskie! Wiedział jednak, że ten manager restauracji chyba jej nie lubi. Pewnie za często jego zdaniem brała wolne z powodu Charliego.
- I co ty na to?
- Nie wiem. – wzruszyła ramionami. – Chyba pójdę.
- Zapomnij. – powiedział prostując się. – Nawet byś nie doszła do windy bez zadyszki, a myślisz o wybraniu się do pracy? Na głowę upadłaś?
- Co to za dzień szczerości? – spojrzała na niego z przekąsem. – Jared zrozum, że to jedyne źródło środków do życia jakie mi pozostało poza niewielką ilością pieniędzy z opieki, które dostaje na Charliego. One mi z resztą nie wystarczą nawet na miesiąc na jedzenie dla niego nie mówiąc o innych sprawach!
- Ale przecież nie mogą cię zwolnić! Masz zwolnienie lekarskie!
- No jasne. Więc do kiedy będzie ważne, czyli przez trzy tygodnie będą mi płacić, a później mnie zwolnią!
Mruknął coś złowrogo pod nosem łapiąc leżącą obok poduszkę i ze złością zaczął maltretować ją w dłoniach.
- Muszę iść. – powiedziała cicho obserwując jego blade dłonie i długie palce wpijające się w satynę.
- Nie ma takiej opcji.
- Jared.
- Nie! Berenika do jasnej cholery! Jak będzie trzeba to cię złapie i przywiążę do tej kanapy! – wyprostował się i pochylił w jej stronę odrzucając poduszkę na miejsce. – Czy ty do reszty zwariowałaś? Myślisz o Charliem?
- Oczywiście że myślę o Charliem! A myślisz, że dlaczego chcę tam iść mimo, że czuję się jak chodzące zwłoki?! – ona też, choć z większą trudnością wyprostowała się i odwróciła w jego kierunku.
- To pomyśl drugą półkulą bo chyba jak na razie uruchomiłaś tylko jedną! Co mu po tych twoich pieniądzach jak straci matkę!? Jesteś na skraju wyczerpania dziewczyno! Słyszałaś co powiedział lekarz? Jeszcze trochę, a Charlie zostałby sierotą! Jeżeli myślisz, że wyszłaś z tego…
- Wiec co twoim zdaniem powinnam zrobić? Nie pójść i pozwolić umrzeć z głodu mojemu synkowi i samej czuć się odrobine lepiej przez kilka chwil? – w jej oczach pojawiły się łzy, ale na twarzy wciąż malowała się zaciętość.
- Nie! – krzyknął ale się opamiętał. Wziął głęboki oddech i powiedział spokojniej. – Daj sobie pomóc. Wiem, że to godzi w twoją dumę, naprawdę to rozumiem Berenika. Ale jesteś w ślepym zaułku. Chcę ci pomóc. I moja rodzina też. Tylko daj nam działać, przestań się bronić. Jeszcze będziesz miała okazję się odwdzięczyć, zobaczysz. A jak nie – trudno. Potraktuj to jako spłatę naszego długu. Tego, który zaciągnęliśmy jak sami nie mieliśmy co jeść, a inni nam pomagali – pierwsza łza stoczyła się z jej oka, Jared wstał z fotela i ukucnął obok niej patrząc jej w oczy, ale starając się jej nie dotknąć. – Nie pozwól swojej dumie cię zaślepić bo to było by głupie. Upadamy, ale przyjaciele są po to, żeby nas podnieść.
- Ja… nie jestem… - jej głos był słaby i mokry. – Nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś się o mnie martwi.
Utkwiła wzrok we własnych dłoniach.
- Wiem. – odpowiedział jej cicho.
Powodowany impulsem, a może odruchem podniósł dłoń do góry żeby obetrzeć jej łzę. Drgnęła niespokojnie i spojrzała na jego dłoń niepewnie, ale nic nie powiedziała. Zwróciła wzrok na jego oczy. Bała się. Widział to. Ale poraz pierwszy dostrzegł też coś innego. Zawahanie. Chciała uciec i chciała zostać. Wciąż patrząc jej w oczy przybliżał powoli rękę do jej policzka. W końcu po chwili trwającej ciszy wierzch jego dłoni dotknął gładkiej skóry. Ponownie drgnęła, mocniej tym razem, ale nie odsunęła się, choć jej oczy zrobiły się większe. Przeraziło go jej zimno. Była lodowata. Przesunął dłoń delikatnie w stronę ucha ocierając łzę. Ten moment zahipnotyzował ich oboje. Przełamywali pewną granicę. Barierę. Berenika całą siła powstrzymywała się od drżenia, które zawsze pojawiało się, gdy ktoś jej dotykał. Jednocześnie chciała się odsunąć jak najdalej, uciec w ciemny kąt. Słyszała w głowie cichy, znienawidzony i przerażający głos. Ale błękit oczu Jareda, ciepły i bezpieczny, trzymał ją wciąż w świecie dalekim od tego strachu. Leto musiał powstrzymywać się całą siłą woli, żeby nie przygarnąć jej do siebie przytulając najmocniej jak się da. Wiedział jednak, że to popsuło by to wszystko co do tej pory udało mu się zbudować. Dziewczynka spod muru zrobiła niepewne dwa kroki w jego stronę i gdyby ją teraz złapał uciekła by i nigdy więcej by jej nie zobaczył. Musi sama do niego podejść. Odsunął się od niej i wstał.

- Zrobię ci tej herbaty. Jesteś zimna. Mama ma mieszankę, która świetnie cię rozgrzeje. – powiedział cicho i wyszedł do kuchni zostawiając Berenikę samą z poczuciem oddalającego się ciepła i bezpieczeństwa.

____
Honey, I'm home!
:) 
Jest. W końcu. Po... ilu to już?  kilku miesiącach (shame on me!).
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że matury dały mi w kość, a od początku wakacji mam sporo pracy. Ten rozdział rodził się w bólach przez dobry miesiąc (bo tak jak obiecałam, zaczęłam go pisać punkt 20 maja, a skończyłam wczoraj dwa dni po wynikach, żeby jakoś tą tragedię odreagować)... ciężko jest wrócić, nie wiedziałam, że aż tak ciężko! Ale mam nadzieję, że jak już ruszyłam to jakoś poleci. :)
Tak oto zostawiam w waszych łapkach piętnastkę, a sama uciekam na poligon licząc, że zasypiecie moją pocztę komentarzami :)
Pozdrawiam wszystkich maturzystów i łączę sie z wami w bólu lub szczęściu oraz w nerwach najbliższych kilkunastu dni! Trzymam kciuki, żeby wszystko poszło po waszej myśli, może się spotkamy na jakiejś uczelni, kto wie? Świat jest mały. 

XX

niedziela, 13 kwietnia 2014

Fear not, for I am with you;[...] I will strengthen you, I will help you, I will uphold you with my righteous right hand.

Kochani!
Nie zniknęłam ani nie zapadłam się pod ziemię (chociaż ostatnio mam na to ogromną ochotę, może miałabym święty spokój...), spokojnie! Jestem i pamiętam o Charliem. Ale niestety to cholerstwo brzęczy mi nad uchem jak nieznośny komar i wymusza, abym swoją uwagę skupiła całkowicie na nim. Ostatnią maturę mam 19.05, po tym dniu padne spać na następny rok więc jakoś w maju za rok powinien być następny rozdział.
Żartuję. :)
Chyba.
Mam nadzieję...
W każdym razie, do 19 nie pojawi się raczej nic, przykro mi.
Trzymajcie kciuki i módlcie się, żebym jakoś przebrnęła przez te nieszczęsne matury.

"Trzymajcie się, robaczki!"

xx

piątek, 31 stycznia 2014

Liebster Blog Award - update

W pędzie życia codziennego pełnego notatek, herbaty, zmarzniętych dłoni, przekleństw wymamrotanych pod nosem, braku internetu, przekomarzania się i śmiechów ze współlokatorkami, uciekających zbyt szybko minut i niekończących się prac wymagających poprawek, któregoś popołudnia odkryłam na swojej poczcie, która przez niechodzący prawie w ogóle internet leży odłogiem od dwóch tygodni, maila, który poinformował mnie, że zostałam nominowana do Liebster Blog Award  przez Yasmine Van Tassel . Kompletnie zaszokowana i szczęśliwa musiałam jednak odłożyć tą sprawę do weekendu, kiedy to w zaciszach domowego wi-fi będę w stanie cokolwiek w tej sprawie zadziałać. I gdy już, po ciężkiej walce z mrozem i opóźnionymi pociągami, do upragnionego domu dotarłam okazało się, że do tej samej nagrody nominowała mnie Weirdo! !  Kolejny wieczór - i kolejna niespodzianka w postaci nominacji od Shadowgirl. Dziękuję! A więc bez ociągania, za to ogromnie wdzięczna, przechodzę do konkretów!



"Nominacje do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'Dobrze Wykonaną Robotę' Jest przyznawana dla blogów o mniejszej ilości obserwatorów. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz jedenaście blogów, informując ich o tym i zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga który cię nominował."

Zacznę od końca. Ostatnimi czasy nie czytam niemalże nic, a te blogi które znam, znam z dawnych rozdziałów i nigdzie nie jestem na bierząco. Ponieważ nie jestem w stanie podać aż 11 blogów, a do tego dwa z tych najlepszych z góry odpadają, podam ich mniej:

http://little-things-from-the-notebook.blogspot.com/

http://such-beautiful-lie.blogspot.com/


http://where--is--my--mind--baby.blogspot.com/


http://1203-miles.blogspot.com/


http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/


Moje 11 pytań:
1. Czym jest dla ciebie pisanie?
2. Jaki artysta inspiruje cię najbardziej?
3. Muzyka, która pomaga ci tworzyć (3 utwory).
4. Z jakimi fandomami na zawsze będzie kojarzyła ci się twoja młodość?
5. Ulubiona książka?
6. Wolisz dramat czy komedię i dlaczego?
7. Książka, która najbardziej cię poruszyła?
8. Dialogi czy opisy i dlaczego?
9. Film czy teatr i dlaczego?
10. Najbardziej wciągające opowiadanie internetowe, jakie kiedykolwiek miałaś/łeś okazję czytać?
11. Czy wiesz, że tak naprawdę cały świat leży u twoich stóp i tak niewiele trzeba, abyś mógł osiągnąć to co chcesz, kiedy chcesz, jak chcesz i z kim chcesz, a kluczem do tego są marzenia i ciężka praca? (to można potraktować retorycznie, gdyż to czysta prawda!)

Co do moich odpowiedzi:

Pytania od Yasmine:

1. Co skłoniło Cię do rozpoczęcia przygody z blogiem?(Yasmine)/ Dlaczego zaczęłaś/zacząłeś pisać fanfiction?(Wierdo!)
Chciałam podzielić się tą historią, która w mojej głowie była piękna, zabawna, dramatyczna i smutna. Byłam ciekawa reakcji innych. Ale przede wszystkim, chciałam ją uporządkować, spisać i sprawić, aby nie była tak samotna.

2. Czy po zakończeniu tej historii masz zamiar pisać coś innego?
Kto wie? Znając mnie i moje skłonności do robienia wszystkiego z wyjątkiem tego co zrobić muszę - na pewno.

3. Jak czujesz się, pisząc?
Staję się bohaterem, o któym piszę. Jego dusza spaja się z moją i przelewa na nią swoje uczucia. To nie ja tworze moich bohaterów, tylko oni tworza mnie. Uczę sie od nich bardzo wiele, często podziwiam ich wytrwałość i pracę. Pisanie jest dla mnie światem, prywatnym, osobistym, intymnym i tylko moim, do którego z chęcią uciekam.

4. Czy codzienność i to, co robisz, ma wpływ na to, co piszesz?
Raczej nie. Światy, które tworzę pisząc są zupełnie różne od tego, w którym żyję ja, a jednocześnie bliskie do tego, w którym żyjemy my wszyscy. Moje życie jest równie szare i nudne jak życie moich bohaterów, tylko, że ich historie pisze bardziej gadatliwy narrator od mojego.

5. Skąd czerpiesz pomysły?
Albert Einstein kiedyś powiedział że: Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy bo wiedza jest ograniczona. Moja Wyobraźnia jest żyjacą i całkowicie intergalną z resztą umysłu częcią mnie, dzięki której jeszcze nie zwariowałam w tej zimnej rzeczywistości i to Wyobraźnia jest źródłem każdego słowa w tym opowiadaniu. Często (i tak było w przypadku historii Charliego i Bereniki) Wyobraźnia opowiada mi historie w snach. Historie, których bez niej nie miały by prawa bytu.

6. Jakie komentarze są dla Ciebie cenne i dlaczego?
Oczywiście te, które skłaniają mnie do myślenia o opowiadaniu, te które wytykają mi błędy (oczywiście w sposób konstruktywny) i te które podbudowują moje poczucie wartości i dają znać, że to co piszę podoba się nie tylko mi.

7. Czy marzy Ci się spotkanie w realnym życiu bohaterów Twojego opowiadania?
Ekipy z Marsa - jedynie gdy będzie dzieliła nas scena. Za to Berenikę poznałabym bardzo chętnie, podobnie Charliego. Ją, ponieważ jest niesamowicie silną i inspirującą dziewczyną, a Charliego - bo już zdobył moje serce, a ja mam słabość do małych bystrzaków. ;)

8. Możesz dać 1 radę początkującemu blogowiczowi. Jaka ona będzie?
Początki są zawsze trudne, ale końce zależą od tego, jak poradzisz sobie z początkami. Dla tych wspaniałych końców nie warto poddawać się na początku.

9. Czego nigdy nie napiszesz na blogu i dlaczego?
O sprawach prywatnych. To zawsze powinno pozostać w kręgu ziemskich znajomości, a nie wirtualnego hałasu.

10. Czy świat, jaki tworzysz w opowiadaniu, w jakiś sposób zmienia Twój sposób widzenia świata, w jakim żyjesz?
Owszem, pozwala mi postrzegać go inaczej. Przez opowiadania nauczyłam się obserwować ludzi i otoczenie. Nauczyłam się słuchac. Kiedy patrzę na ludzi wiem, że za wyrazem ich twarzy kryje się jakaś historia. To niesamowite, ile wspaniałych opowiadań pisze życie.

11. Dlaczego piszesz właśnie takie opowiadanie?
Bo pozwala oderwać mi się od rzeczywistości, a bohaterowie są mi bliscy. 


Pytania od Weirdo!

2. Czy pisałaś/pisałeś od razu z intencją założenia bloga i rozpowszechnienia swojej twórczości w internecie czy miało to być tylko dla Ciebie?
Nie. Zawsze piszę tylko dla siebie. Kiedy coś z moich "wypocin" spodoba mi się na tyle, że jestem gotowa podzielić się tym ze światem, tworzę bloga.

3. Co jest Twoją największą pasja?
Podróże małe i duże.

4. Wymień 5 ulubionych zespołów.
30 Seconds To Mars
Placebo
Stereophonics
Arctic Monkeys
The Pretty Reckless

5. Czy podczas pisania swojego opowiadania wzorujesz się na jakimś pisarzu/pisarce?
Nie.

6. Jaki był najdziwniejszy sen jaki kiedykolwiek miałaś/miałeś?
Co noc przez moją głowe przewijają sie stada snów różnej maści i wielkości i, wierz mi na słowo, wszystkie sa dziwne...

7. Czy grasz na jakimś instrumencie?
Na nerwach - jestem mistrzem w swoim fachu. ;)
Kiedyś miałam romans z gitara akustyczną, ale okazało się, że obie szukamy czegoś innego.

8. Książka, którą, według Ciebie, każdy powinien przeczytać, to...?
Władca much - William Golding

9. Jaki jest Twój ulubiony film?
Ogniem i mieczem. (kojarzy mi się z tatą i z wakacjami :))

10. Czy kiedykolwiek byłaś/byłeś na koncercie 30 seconds to Mars?Się wybieram zawzięcie od kilku lat. Ale dane mi to będzie (OBY!) 22.06.14. :)

11. Jeżeli miałabyś/miałbyś możliwość spotkania Shannona, Tomo i Jareda, to czy jest coś szczególnego, co chciałabyś/chciałbyś im powiedzieć (jeżeli tak, to co by to było)?
Zacznę od tego, że wcale nie chcę sie z nimi spotkać. Zależy mi tylko na ich muzyce. Nie chcę psuć sobie postaci, które wykreowała moja wyobraźnia. Jeżeli jednak bym się z nimi spotkała... pogratulowałabym im wytrwałości i naprawdę dobrej muzyki.

Pytania od Shadowgirl:

1. Jak długo trwa Twoja przygoda z pisaniem?
Od kiedy pamiętam. Dosłownie. Pisałam już krótkie opowiadania w podstawówce. Kiedyś znalazłam napisane w trzeciej klasie opowiadanie na cztery strony, które pisałam na ocenę, z zaznaczeniem, że ciąg dalszy nastąpi. Było dość wciągające, lekko w klimacie horroru/thillera.

2. Czy był jakiś przełomowy moment w Twoim życiu, kiedy pragnęłaś/pragnąłeś przestać pisać? Jeśli tak ( i o ile chcesz się tym podzielić, powiedz, kiedy i dlaczego).
Raczej na odwrót. Pisanie zawsze było ucieczką więc zazwyczaj chciałam przestać robić cokolwiek i zamknąć się w pokoju i pisać, pisać, pisać...

3. Z czym jesteś związany/związana emocjonalnie w największym stopniu?
Z moją rodziną, przyjaciółmi i wyobraźnią.

4. Ulubiony cytat, dlaczego ten, a nie inny?
"If God is for us, who can be against us?" Romans 8:31 ("Jeżeli Bóg z nami, którz przeciwko nam?" List do Rzymian 8:31) Jestem wierząca (z podkreśleniem, że wierzę w Boga, nie w księży) i ten cytat z Biblii zawsze pojawia się w mojej głowie, gdy dzieje się coś, z czym nie mogę sobie poradzić, lub gdy zwyczajnie tracę grunt pod nogami. Bo jeżeli Bóg z nami, którz przeciwko nam?

5. Co sprawia ci przyjemność w życiu?
Muzyka, szczególnie na żywo, nie ważne czy w filharmonii czy na stadionie, dobra rozmowa, dobra książka, dobry film a ponad to zdecydowanie teatr, który kocham całym sercem, podróże małe i duże, pisanie, uśmiech na twarzy ludzi, których kocham, herbata, marzenia.

6. Jakie jest Twoje największe marzenie?
To, które jeszcze nie przyszło mi do głowy.

7. Czy towarzyszy Ci jakiś nawyk, bez którego nie wyobrażasz sobie normalnego życia?
Czytanie. I śpiewanie (za to będę się w piekle poniewierać jako kat narodów...).

8. Co jest dla Ciebie szczególnym wysiłkiem?
Robienie wszystkiego na co nie mam ochoty i oderwanie się od marzeń, gdy jestem w nich zakopana po czubek głowy (czyli praktycznie zawsze), a czeka na mnie konkretne zadanie.

9. Kim pragniesz być w przyszłości? (to niekoniecznie musi być konkretny zawód, chodzi mi raczej o to, jakim człowiekiem pragniesz być).
Kimś, komu będę w stanie codziennie spojrzeć w oczy i powiedzieć "oby tak dalej, dasz radę."

10. Czy wierzysz w ideały?
Idealny jest tylko Bóg, a nawet on pozwolił sobie na stworzenie zła, co dowodzi, że ideałów być nie może. Poza tym, wracając na Ziemię, ideały są nudnym i przereklamowanym dzieckiem skomercjalizowanej telewizji.

11. Jest wielu ludzi, którzy przewijają się przez nasze życie, gorszych, lepszych, mniej lub bardziej inspirujących... Czy masz swój autorytet, kogoś, za kim chcesz podążać i dlaczego akurat jest to ta osoba?
Niejeden. Nie ma osoby, którą chciałabym naśladować. Ani takiej, która inspiruje mnie każdym swoim czynem. U Leto podziwiam wytrwałość, u JPII mądrość, u Tima Burtona kratywność, a u Chopina talent. Mogłabym tak bez końca. Ale skoro nie ma ideałów, nie ma też jednej osoby uosabiającej wszystko, co uważam za dobre. No i jak już wspomniałam, nie mam zamiaru nikogo naśladować. Podziwiać - owszem. Być kopią - nigdy w życiu.

Miłego weekendu kochani! Trzymajcie się ciepło w te mroźne dni! A żeby wam było cieplej dodam specjalnie dla was gorącego huga od gorącego dżentelmena :)




PS. Nie wiem, kiedy pojawi się coś nowego. Wciąz mam urwanie głowy. Przepraszam!