środa, 4 września 2013

004.

Jared zatrzasnął drzwi samochodu swojej mamy i włączył alarm, po czym ruszył w kierunku windy. Już, gdy przeszło godzinę wcześniej wpadł do jej mieszkania po kluczyki i dokumenty czuł zapach jego ulubionego wegańskiego ciasta. Gdy tylko nacisnął klamkę usłyszał szczekanie Ash’a, który zaraz stał koło jego nóg intensywnie je obwąchując i merdając wesoło ogonem.
- Mamo! To ja! – zawołał, klepiąc psa po grzbiecie.
Z kuchni wyłoniła się niska, ładna kobieta, z ciepłym uśmiechem, błyszczącymi inteligencją i przekorą oczami oraz z długimi, prostymi włosami o wyjątkowym odcieniu szarości.
- Jared! Gdzie ty  poleciałeś! Miałeś być u mnie ze dwie godziny temu i gdybym cię nie znała od blisko czterdziestu lat („Mamo!”) zamartwiałabym się, że nawet smsa nie napisałeś! I wpadłeś jak po ogień, nawet się nie witając jedynie łapiąc kluczyki od samochodu.
- Nie mam czterdziestu lat! – odpowiedział brunet buntowniczo, powoli podchodząc do matki. – A poza tym to przepraszam. Nastąpiły pewne nieoczekiwane okoliczności. I zgubiłem telefon. Opowiem ci wszystko przy herbacie.
- No to chodź. – westchnęła kobieta, gładząc go po nieogolonym policzku. To był gest czułości, którą mogła mu okazywać jedynie jego matka. I nikt inny. Pierwsze prawo Leto.
- Shannon ma zaraz przyjść z Emmą. Zjesz coś?
- Nie, dzięki. – odpowiedział nalewając wody do czajnika.
- Jared. – Constance Leto spojrzała na swojego syna podejrzliwie. – Znów nic nie jesz?
- Mamo! Jem. Naprawdę!
Od dziecka nie potrafił wytrzymać tego wzroku, który niby był surowy, ale on wiedział, że tak naprawdę była to zwykła troska. I zawsze w takich sytuacjach czuł się winny, nawet gdy nie miał ku temu powodów. Wstawił czajnik na elektryczną podstawkę i włączył go, wciąż czując wzrok matki na plecach.
- Kochanie…- zaczęła kobieta łagodnym tonem, tym, którego zawsze używała gdy chciała wytłumaczyć coś swoim synom na spokojnie ale bardzo dosadnie.
- Mamo! Naprawdę! Byłem w tej naleśnikarni za rogiem, jak mi pozwolisz to ci opowiem. Przestań traktować mnie jak dziecko!
- Jesteś moim dzieckiem. I zawsze nim będziesz. I zawsze będę się o ciebie martwić. – odpowiedziała podchodząc do niego od tyłu, gdy on stał pochylony nad czajnikiem, czekając aż woda się zagotuje. Położyła rękę na jego ramieniu, a on odwrócił się z westchnięciem.
- Wiem, mamo. – przytulił ją do siebie. – Wiesz, że cię kocham, i że jesteś najfajniejszą mamą we wszechświecie? – wyczuł jej uśmiech, gdy opierała głowę na jego ramieniu. – Chociaż, znam co najmniej jednego czterolatka, który by się ze mną teraz sprzeczał. 
Uśmiechnął się widząc jej zdziwioną minę.
- Daj kubki, zrobimy herbatę i ci wszystko opowiem, dlaczego się spóźniłem.
- Rooibos?
- Poproszę.
Usiedli przy stole w kuchni i Jared zaczął opowiadać.
- Jechałem do ciebie z Emmą metrem i wysiedliśmy tam na stacji przed parkiem. Ona poleciała spotkać się z jakąś znajomą, a ja przez park chciałem przyjść do ciebie. Już byłem tam przy tym placyku gdy chciałem ci wysłać smsa, że zaraz będę. Ale okazało się, że nie mam telefonu. Zdenerwowałem się i w sumie nie wiedziałem co zrobić. Wiesz, że ja bez niego jak bez ręki i jest na nim bardzo dużo ważnych wiadomości! Ale znaleźć telefon w Paryżu – praktycznie niewykonalne. Zdecydowałem się, że pójdę na komisariat tu obok, zgłoszę. Może ktoś znajdzie jakimś cudem. I już miałem iść gdy podleciał do mnie pewien chłopiec i powiedział do mnie po francusku, że jego mama znalazła mój telefon i okulary. Byłem kompletnie zaszokowany, ale co mi szkodziło. Zapytałem gdzie jest jego mama, znaczy chyba, wiesz że mój francuski jest jaki jest, więc pociągnął mnie za sobą na środek tego placyku. Nagle jakaś młoda dziewczyna podleciała do niego, wciąż mając panikę w oczach, widocznie jej się wyrwał.
- Kto miał panikę w oczach? – do kuchni weszli Shannon z Emmą. – Cześć mamo! Patrz, kupiliśmy twoje ulubione ciasto!
- Shannon! Emma! Jak dobrze was widzieć! – Constace zerwała się i przytuliła mocno swojego starszego syna.
- Czemu nie odbierasz? – zapytała Emma młodszego z braci.
- Zgubiłem telefon.
- Co zrobiłeś? – spytała zaszokowana.
- Spokojnie, znalazł się. A właściwie został znaleziony. Tylko że był kompletnie rozładowany.
- Mamo! Bo mnie udusisz! – zaśmiał się Shannon ściskając swoją rodzicielkę.
- Muszę się wami nacieszyć. Tak rzadko się widujemy ostatnio! – puściła syna, po czym zwróciła się do blondynki. – Emma. Schudłaś strasznie. Zresztą tak jak Jared. Czy wy nic nie jecie w tej trasie?
- Tak. Shannon nam wszystko zjada, dlatego jest taki gruby. – odpowiedział Jared, uśmiechając się łobuzersko.
- Goń się patyku! – odgryzł się starszy.
- Spokój! Zjecie coś?
- Ja dziękuję, zrobię sobie herbaty jeśli to nie problem. – powiedziała Emma.
- A ja poproszę coś pysznego, bo wiem że zawsze masz coś pysznego. Emma, ja też chcę herbaty. – powiedział Shannon siadając obok Jareda.
- Mówi się coś. – blondynka spojrzała na ciemnookiego.
- Bardzo ładnie cię proszę kochana Emmo, zrób mi napar z liści krzewu herbacianego, proszę, dziękuję. – wyszczerzył się do niej.
- Co chcesz jeść? – zapytała go matka. – Toptu?
- A masz coś dla ludzi nie dla królików? – zapytał krzywiąc się.
- Schab nadziewany pieczarkami i serem.
- O! Mamo, wiesz że cię kocham, nie?
- Oczywiście że tak! – odpowiedziała, po czym wzięła się za odgrzewanie schabu. – Kontynuuj Jared.
- A co ja mówiłem? A. Wiem. No i podbiegła do niego lekko spanikowana, przytuliła go i coś tam powiedziała po francusku, ale nie zrozumiałem. Była taka młodziutka, że pomyślałem, że to jej brat. Chłopak miał cztery lata, a ona wyglądała jakby miała maksymalnie osiemnaście. W każdym razie zapytałem, czy to prawda, że znalazła mój telefon, na co odpowiedziała, że nie ona tylko jej syn. SYN! No ale w każdym razie oddała mi ten telefon i okulary. No i pomyślałem, że jakoś się muszę małemu odwdzięczyć, więc zaprosiłem ich do naleśnikarni. I tak jakoś rozmawialiśmy tam sobie. Okazało się, że Charlie, ten chłopiec, jest małym  geniuszem. Mamo, on ma cztery lata, a czyta! I w ogóle jest strasznie rozumny. I jak się okazało uwielbia nasz zespół! – tu wyszczerzył się do brata. – A jego matka nawet nie ma pojęcia kim jesteśmy. Co jest w sumie dziwne. W każdym razie, nagle się okazało, że Berenika, bo tak ma na imię, musi być na zaraz po drugiej stronie miasta w pracy. Byli tak sympatyczni, że pomyślałem, ze ich podrzucę, wiec przybiegłem do ciebie po samochód.
- Mały was lubi, a matka was w ogóle nie zna? – zapytała ze zmarszczonymi brwiami Constance. – To dziwne. W ogóle nie interesuje się synem.
- Nie mamo. To nie tak. Widać, że u nich jest strasznie ciężko z pieniędzmi. Chłopiec jest zadbany, szczęśliwy, nie chodzi głodny. Za to Berenika jest bardzo chuda i zmęczona. Pracuje na co najmniej na dwóch etatach z tego co zdążyłem wywnioskować i chyba wychowuje go sama. Wiesz jak ciężko to pogodzić. A ona jest na dodatek bardzo młoda.
- I to wszystko ci powiedziała tak od razu? Wyczuła kasę. – powiedział Shannon biorąc od Emmy herbatę.
- Nie, właściwie wspomniała tylko o pracy. Resztę sam wywnioskowałem. Mieszkanie w bardzo, bardzo starej kamienicy na poddaszu. Jej strój był zadbany, ale widać było, że nosi go już kilka sezonów.
- A mnie zastanawia jak ty z nimi rozmawiałeś przez ten czas. Z twoim francuskim? – powiedziała Emma siadając naprzeciwko braci.
- Oboje mówili bardzo dobrze po angielsku.
- Mały też? – zdziwił się starszy Leto. – To byli w końcu francuzami czy jak?
- Właściwie to chyba Polakami. – uśmiechnął się Jared.
- Dobra, teraz nic nie kumam. – powiedział Shannon marszcząc brwi.
- Nie wiem w sumie do końca.
- A będą na koncercie?
- Nie. – Jared zamyślił się. – Pewnie nie mają kasy na bilet.
- Skoro chłopiec jest takim waszym fanem, to może zrobicie wyjątek? – powiedziała Constance stawiając przed Shannonem talerz ze schabem, na co Jared się skrzywił. – Chyba dobrze wiecie jak to jest uwielbiać jakiś zespół i cierpieć, gdy matka nie ma pieniędzy na bilet, prawda?
Nie mogli zobaczyć jej miny, bo odwróciła się plecami, ale znali ten smutny ton. Jared wstał i podszedł do niej.
- Mamo. Przecież wiesz, że cię kochamy. Dałaś nam najwspanialsze dzieciństwo jakie mogliśmy mieć. O wiele lepsze niż te wszystkie rozpuszczone dzieciaki. Jesteś super mamą. Zawsze byłaś. – przytulił ją. – I Shannon też tak twierdzi, chociaż teraz zapycha się śmierdzącym trupem, który jak na trupa musi być pyszny, bo ty go robiłaś.
Na to zdanie Constance z Emmą zaczęły się śmiać, Shannon lekko się skrzywił, jednak nie przestał przeżuwać,. Jared pocałował matkę w czubek głowy i powiedział:

- Zrobimy tak jak mówisz. Zaproszę ich na ten  koncert, może nawet za scenę.


_____
Chodza słuchy, że Constance tu jest zbyt... miła i słodka? Za mało twarda. Ale kiedy człowiek nie widzi swoich najbliższych przez długi okres czasu, to gdy w końcu ich spotyka mięknie w nim serce, ma inne podejście. Bardziej ich ceni. A poza tym - Constace kocha swoich synów ponad wszystko :)

Liczę na wasze komentarze.

Enjoy! :)  

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam wszystkie rozdziały (bo nie jest ich za wiele) i podoba mi się! ;) Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jeszcze dziś lub jutro nowy rozdział. I cieszę się że ci się podoba. :)

      Usuń
    2. W takim razie czekam z niecierpliwością.

      Usuń
  2. Miły wątek rodzinny. W sumie nie wiem co to za różnica czy Constance jest miła lub też, jak to napisałaś "za mało twarda". Chyba masz prawo wykreować ją sobie jak chcesz :) Mnie się podoba i rozdział i opowiadanie. Ciekawie się zapowiada dlatego będę śledzić na bieżąco! Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne :D Zastanawiałam się, jak przedstawisz Shannona i Constance. Wyszli niesamowici. Poza tym cała ta miła, rodzinna atmosfera... Jared też się zmienił. Wiadomo, był miły w stosunku do Bereniki i Charliego, ale to jest jego dom, mama, brat i Emma (która też jest traktowana jak członek rodziny). Stał się zupełnie inny, żartuje, dogryza Shannonowi, który dogryza mu.
    Przez żarty na temat weganizmu Jareda i "trupa" zaczęłam się śmiać na cały dom. A najlepsze jest to, że właśnie mniej więcej tak sobie ich wyobrażam. Kochająca rodzina, matka panująca nad dwoma chłopakami, którzy wiecznie sobie dokuczają, ale tak naprawdę żyć bez siebie nie mogą :) W dodatku w stosunkach między sobą chyba nic się nie zmieniło od przeszło 30 lat :)
    Trochę zabrakło mi Emmy, ale liczę na to, że rozwiniesz ją kiedy indziej.
    Pozdrawiam i przesyłam fale ciepła,
    pakuti

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emma z natury jest skromna i nieśmiała - przynajmniej tak mi się wydaje. Woli raczej słuchać niż mówić i zdecydowanie najpierw myśli, potem mówi. Dlatego jest jej tu tylko tyle. Cieszę się, że dostrzegłaś zmianę Jareda :)
      Dzięki za fale ciepła, przydadzą się na te poranne lekkie przymrozki :)
      Blanca

      Usuń