Jared zatrzasnął drzwi samochodu swojej
mamy i włączył alarm, po czym ruszył w kierunku windy. Już, gdy przeszło
godzinę wcześniej wpadł do jej mieszkania po kluczyki i dokumenty czuł zapach
jego ulubionego wegańskiego ciasta. Gdy tylko nacisnął klamkę usłyszał
szczekanie Ash’a, który zaraz stał koło jego nóg intensywnie je obwąchując i
merdając wesoło ogonem.
- Mamo! To ja! – zawołał, klepiąc psa po
grzbiecie.
Z kuchni wyłoniła się niska, ładna
kobieta, z ciepłym uśmiechem, błyszczącymi inteligencją i przekorą oczami oraz
z długimi, prostymi włosami o wyjątkowym odcieniu szarości.
- Jared! Gdzie ty poleciałeś! Miałeś być u mnie ze dwie godziny
temu i gdybym cię nie znała od blisko czterdziestu lat („Mamo!”) zamartwiałabym
się, że nawet smsa nie napisałeś! I wpadłeś jak po ogień, nawet się nie witając
jedynie łapiąc kluczyki od samochodu.
- Nie mam czterdziestu lat! –
odpowiedział brunet buntowniczo, powoli podchodząc do matki. – A poza tym to
przepraszam. Nastąpiły pewne nieoczekiwane okoliczności. I zgubiłem telefon.
Opowiem ci wszystko przy herbacie.
- No to chodź. – westchnęła kobieta,
gładząc go po nieogolonym policzku. To był gest czułości, którą mogła mu
okazywać jedynie jego matka. I nikt inny. Pierwsze prawo Leto.
- Shannon ma zaraz przyjść z Emmą. Zjesz
coś?
- Nie, dzięki. – odpowiedział nalewając
wody do czajnika.
- Jared. – Constance Leto spojrzała na
swojego syna podejrzliwie. – Znów nic nie jesz?
- Mamo! Jem. Naprawdę!
Od dziecka nie potrafił wytrzymać tego
wzroku, który niby był surowy, ale on wiedział, że tak naprawdę była to zwykła
troska. I zawsze w takich sytuacjach czuł się winny, nawet gdy nie miał ku temu
powodów. Wstawił czajnik na elektryczną podstawkę i włączył go, wciąż czując
wzrok matki na plecach.
- Kochanie…- zaczęła kobieta łagodnym
tonem, tym, którego zawsze używała gdy chciała wytłumaczyć coś swoim synom na
spokojnie ale bardzo dosadnie.
- Mamo! Naprawdę! Byłem w tej naleśnikarni
za rogiem, jak mi pozwolisz to ci opowiem. Przestań traktować mnie jak dziecko!
- Jesteś moim dzieckiem. I zawsze nim
będziesz. I zawsze będę się o ciebie martwić. – odpowiedziała podchodząc do
niego od tyłu, gdy on stał pochylony nad czajnikiem, czekając aż woda się
zagotuje. Położyła rękę na jego ramieniu, a on odwrócił się z westchnięciem.
- Wiem, mamo. – przytulił ją do siebie.
– Wiesz, że cię kocham, i że jesteś najfajniejszą mamą we wszechświecie? –
wyczuł jej uśmiech, gdy opierała głowę na jego ramieniu. – Chociaż, znam co
najmniej jednego czterolatka, który by się ze mną teraz sprzeczał.
Uśmiechnął się widząc jej zdziwioną
minę.
- Daj kubki, zrobimy herbatę i ci
wszystko opowiem, dlaczego się spóźniłem.
- Rooibos?
- Poproszę.
Usiedli przy stole w kuchni i Jared
zaczął opowiadać.
- Jechałem do ciebie z Emmą metrem i
wysiedliśmy tam na stacji przed parkiem. Ona poleciała spotkać się z jakąś
znajomą, a ja przez park chciałem przyjść do ciebie. Już byłem tam przy tym
placyku gdy chciałem ci wysłać smsa, że zaraz będę. Ale okazało się, że nie mam
telefonu. Zdenerwowałem się i w sumie nie wiedziałem co zrobić. Wiesz, że ja
bez niego jak bez ręki i jest na nim bardzo dużo ważnych wiadomości! Ale
znaleźć telefon w Paryżu – praktycznie niewykonalne. Zdecydowałem się, że pójdę
na komisariat tu obok, zgłoszę. Może ktoś znajdzie jakimś cudem. I już miałem
iść gdy podleciał do mnie pewien chłopiec i powiedział do mnie po francusku, że
jego mama znalazła mój telefon i okulary. Byłem kompletnie zaszokowany, ale co
mi szkodziło. Zapytałem gdzie jest jego mama, znaczy chyba, wiesz że mój francuski
jest jaki jest, więc pociągnął mnie za sobą na środek tego placyku. Nagle jakaś
młoda dziewczyna podleciała do niego, wciąż mając panikę w oczach, widocznie
jej się wyrwał.
- Kto miał panikę w oczach? – do kuchni
weszli Shannon z Emmą. – Cześć mamo! Patrz, kupiliśmy twoje ulubione ciasto!
- Shannon! Emma! Jak dobrze was widzieć!
– Constace zerwała się i przytuliła mocno swojego starszego syna.
- Czemu nie odbierasz? – zapytała Emma
młodszego z braci.
- Zgubiłem telefon.
- Co zrobiłeś? – spytała zaszokowana.
- Spokojnie, znalazł się. A właściwie
został znaleziony. Tylko że był kompletnie rozładowany.
- Mamo! Bo mnie udusisz! – zaśmiał się
Shannon ściskając swoją rodzicielkę.
- Muszę się wami nacieszyć. Tak rzadko
się widujemy ostatnio! – puściła syna, po czym zwróciła się do blondynki. –
Emma. Schudłaś strasznie. Zresztą tak jak Jared. Czy wy nic nie jecie w tej
trasie?
- Tak. Shannon nam wszystko zjada,
dlatego jest taki gruby. – odpowiedział Jared, uśmiechając się łobuzersko.
- Goń się patyku! – odgryzł się starszy.
- Spokój! Zjecie coś?
- Ja dziękuję, zrobię sobie herbaty
jeśli to nie problem. – powiedziała Emma.
- A ja poproszę coś pysznego, bo wiem że
zawsze masz coś pysznego. Emma, ja też chcę herbaty. – powiedział Shannon
siadając obok Jareda.
- Mówi się coś. – blondynka spojrzała na
ciemnookiego.
- Bardzo ładnie cię proszę kochana Emmo,
zrób mi napar z liści krzewu herbacianego, proszę, dziękuję. – wyszczerzył się
do niej.
- Co chcesz jeść? – zapytała go matka. –
Toptu?
- A masz coś dla ludzi nie dla królików?
– zapytał krzywiąc się.
- Schab nadziewany pieczarkami i serem.
- O! Mamo, wiesz że cię kocham, nie?
- Oczywiście że tak! – odpowiedziała, po
czym wzięła się za odgrzewanie schabu. – Kontynuuj Jared.
- A co ja mówiłem? A. Wiem. No i
podbiegła do niego lekko spanikowana, przytuliła go i coś tam powiedziała po
francusku, ale nie zrozumiałem. Była taka młodziutka, że pomyślałem, że to jej
brat. Chłopak miał cztery lata, a ona wyglądała jakby miała maksymalnie
osiemnaście. W każdym razie zapytałem, czy to prawda, że znalazła mój telefon,
na co odpowiedziała, że nie ona tylko jej syn. SYN! No ale w każdym razie
oddała mi ten telefon i okulary. No i pomyślałem, że jakoś się muszę małemu
odwdzięczyć, więc zaprosiłem ich do naleśnikarni. I tak jakoś rozmawialiśmy tam
sobie. Okazało się, że Charlie, ten chłopiec, jest małym geniuszem. Mamo, on ma cztery lata, a czyta!
I w ogóle jest strasznie rozumny. I jak się okazało uwielbia nasz zespół! – tu
wyszczerzył się do brata. – A jego matka nawet nie ma pojęcia kim jesteśmy. Co
jest w sumie dziwne. W każdym razie, nagle się okazało, że Berenika, bo tak ma
na imię, musi być na zaraz po drugiej stronie miasta w pracy. Byli tak
sympatyczni, że pomyślałem, ze ich podrzucę, wiec przybiegłem do ciebie po
samochód.
- Mały was lubi, a matka was w ogóle nie
zna? – zapytała ze zmarszczonymi brwiami Constance. – To dziwne. W ogóle nie
interesuje się synem.
- Nie mamo. To nie tak. Widać, że u nich
jest strasznie ciężko z pieniędzmi. Chłopiec jest zadbany, szczęśliwy, nie
chodzi głodny. Za to Berenika jest bardzo chuda i zmęczona. Pracuje na co
najmniej na dwóch etatach z tego co zdążyłem wywnioskować i chyba wychowuje go
sama. Wiesz jak ciężko to pogodzić. A ona jest na dodatek bardzo młoda.
- I to wszystko ci powiedziała tak od
razu? Wyczuła kasę. – powiedział Shannon biorąc od Emmy herbatę.
- Nie, właściwie wspomniała tylko o
pracy. Resztę sam wywnioskowałem. Mieszkanie w bardzo, bardzo starej kamienicy
na poddaszu. Jej strój był zadbany, ale widać było, że nosi go już kilka
sezonów.
- A mnie zastanawia jak ty z nimi
rozmawiałeś przez ten czas. Z twoim francuskim? – powiedziała Emma siadając
naprzeciwko braci.
- Oboje mówili bardzo dobrze po
angielsku.
- Mały też? – zdziwił się starszy Leto.
– To byli w końcu francuzami czy jak?
- Właściwie to chyba Polakami. –
uśmiechnął się Jared.
- Dobra, teraz nic nie kumam. –
powiedział Shannon marszcząc brwi.
- Nie wiem w sumie do końca.
- A będą na koncercie?
- Nie. – Jared zamyślił się. – Pewnie
nie mają kasy na bilet.
- Skoro chłopiec jest takim waszym
fanem, to może zrobicie wyjątek? – powiedziała Constance stawiając przed
Shannonem talerz ze schabem, na co Jared się skrzywił. – Chyba dobrze wiecie
jak to jest uwielbiać jakiś zespół i cierpieć, gdy matka nie ma pieniędzy na
bilet, prawda?
Nie mogli zobaczyć jej miny, bo
odwróciła się plecami, ale znali ten smutny ton. Jared wstał i podszedł do
niej.
- Mamo. Przecież wiesz, że cię kochamy.
Dałaś nam najwspanialsze dzieciństwo jakie mogliśmy mieć. O wiele lepsze niż te
wszystkie rozpuszczone dzieciaki. Jesteś super mamą. Zawsze byłaś. – przytulił
ją. – I Shannon też tak twierdzi, chociaż teraz zapycha się śmierdzącym trupem,
który jak na trupa musi być pyszny, bo ty go robiłaś.
Na to zdanie Constance z Emmą zaczęły
się śmiać, Shannon lekko się skrzywił, jednak nie przestał przeżuwać,. Jared
pocałował matkę w czubek głowy i powiedział:
- Zrobimy tak jak mówisz. Zaproszę ich
na ten koncert, może nawet za scenę.
_____
_____
Chodza słuchy, że Constance tu jest zbyt... miła i słodka? Za mało twarda. Ale kiedy człowiek nie widzi swoich najbliższych przez długi okres czasu, to gdy w końcu ich spotyka mięknie w nim serce, ma inne podejście. Bardziej ich ceni. A poza tym - Constace kocha swoich synów ponad wszystko :)
Liczę na wasze komentarze.
Enjoy! :)
Liczę na wasze komentarze.
Enjoy! :)
Przeczytałam wszystkie rozdziały (bo nie jest ich za wiele) i podoba mi się! ;) Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeszcze dziś lub jutro nowy rozdział. I cieszę się że ci się podoba. :)
UsuńW takim razie czekam z niecierpliwością.
UsuńMiły wątek rodzinny. W sumie nie wiem co to za różnica czy Constance jest miła lub też, jak to napisałaś "za mało twarda". Chyba masz prawo wykreować ją sobie jak chcesz :) Mnie się podoba i rozdział i opowiadanie. Ciekawie się zapowiada dlatego będę śledzić na bieżąco! Pozdrawiam :>
OdpowiedzUsuńGenialne :D Zastanawiałam się, jak przedstawisz Shannona i Constance. Wyszli niesamowici. Poza tym cała ta miła, rodzinna atmosfera... Jared też się zmienił. Wiadomo, był miły w stosunku do Bereniki i Charliego, ale to jest jego dom, mama, brat i Emma (która też jest traktowana jak członek rodziny). Stał się zupełnie inny, żartuje, dogryza Shannonowi, który dogryza mu.
OdpowiedzUsuńPrzez żarty na temat weganizmu Jareda i "trupa" zaczęłam się śmiać na cały dom. A najlepsze jest to, że właśnie mniej więcej tak sobie ich wyobrażam. Kochająca rodzina, matka panująca nad dwoma chłopakami, którzy wiecznie sobie dokuczają, ale tak naprawdę żyć bez siebie nie mogą :) W dodatku w stosunkach między sobą chyba nic się nie zmieniło od przeszło 30 lat :)
Trochę zabrakło mi Emmy, ale liczę na to, że rozwiniesz ją kiedy indziej.
Pozdrawiam i przesyłam fale ciepła,
pakuti
Emma z natury jest skromna i nieśmiała - przynajmniej tak mi się wydaje. Woli raczej słuchać niż mówić i zdecydowanie najpierw myśli, potem mówi. Dlatego jest jej tu tylko tyle. Cieszę się, że dostrzegłaś zmianę Jareda :)
UsuńDzięki za fale ciepła, przydadzą się na te poranne lekkie przymrozki :)
Blanca